Skip to main content
Partonat Burmistrza MiG Bodzentyn

Hutnik Kraków – Łysica Bodzentyn 0:0

Hutnik: Jasowicz – Bienias, Ochman, Muszyn, Orłowski -  Guja, Gamrot, Świątek, Sierakowski (71. Antoniak) - Serafin, Stanek (77. Lubera). Trener: Andrzej Paszkiewicz.

Łysica: Dymanowski – Płusa, Ciesielski, Szymoniak, Kozubek - D. Gardynik (59. Horna), Pawłowski (85. Michta), Trela (65. Anduła), Kalista - P. Gardynik, Fortuna (73. Kiełbasa). Trenerzy: Tomasz Dymanowski, Krzysztof Trela.

- Jedziemy po 3 punkty – zapowiadał przed pierwszym gwizdkiem arbitra Krzysztof Trela, jeden z dwóch grających szkoleniowców Łysicy. Bodzentynianie, którzy po rundzie jesiennej otwierali tabelę III ligi małopolsko-świętokrzyskiej po dwóch porażkach z rzędu (z Dalinem w Myślenicach 0:1 i w takim samym stosunku z Wisłą Sandomierz w Bodzentynie) spadli na 3. lokatę, zdawali sobie sprawę jak trudne czeka ich zadanie. – Suche Stawy to ciężki teren i niejedna ekipa zgubiła tu punkty – dodawał Trela, który tym razem w wyjściowej 11 od początku desygnował Piotrów: Fortunę i Gardynika. Na ławce usiadł natomiast Dariusz Anduła, a w podstawowym składzie kapitana Radosława Kardasa zastąpił Tomasz Ciesielski.

Po pierwszej, bezbramkowej odsłonie bardziej zadowoleni mogli być goście. Hutnik, głównie za sprawą Mateusza Stanka dwukrotnie znalazł się w dogodnych do zdobycia gola sytuacjach. To Łysica powinna jednak prowadzić. W 37. minucie Mirosław Kalista po szybkiej kontrze stanął przed szansą pokonania Norberta Jasowicza, ale do pełni szczęścia 22-letniemu napastnikowi zabrakło precyzji. W 48. min. mogło być 1:1 (najpierw Mateusz Gamrot, a później Fortuna po dośrodkowywaniu Damiana Gardynika). Piłka w siatce jednak wylądowała. Na kwadrans przed końcem sytuacja z bramkarzem Tomaszem Dymanowskim wywołała sporo kontrowersji. Arbiter uznał jednak, że golkiper Łysicy był faulowany.

Źródło: kieleckifutbol.pl/Rafał Roman