Skip to main content
Partonat Burmistrza MiG Bodzentyn

Korona II - Łysica Bodzentyn, wywiady, komentarze

Okiem szkoleniowca

TOMASZ DYMANOWSKI, GRAJĄCY TRENER ŁYSICY: - Nie pomylę się jeśli powiem, że było to spotkanie pełne paradoksów. Sytuacjami, jakie wypracowały obie ekipy można obdzielić niejeden mecz. Trzy bramki jakie padły to absolutne minimum. Korona miała ok. 8 stuprocentowych sytuacji do wpisania się na listę strzelców. My mieliśmy ich nieco mniej. Najważniejsze jest jednak to, że udało się je wykorzystać. Skończyło się naszą wygraną. Punkty pojechały do Bodzentyna. Cieszę się, że fart wrócił i w końcu nie dałem się pokonać. Przed nami ważny tydzień. Zostały dwa, a może nawet trzy pojedynki, jeśli oczywiście uda nam się wywalczyć awans do finału okręgowego Pucharu Polski. Musimy wygrać z Hetmanem Włoszczowa i Unią Tarnów u siebie. Innego scenariusza nie przewiduję.

 

Trzy pytania do...

Pawłowski: Po lidze, liczymy na zdobycie Pucharu

SERWIS LYSICABODZENTYN.FUTBOLOWO.PL: Kibice, którzy zasiedli na stadionie przy ul. Szczepaniaka w Kielcach z pewnością nie mogli narzekać na brak emocji. Spotkanie śmiało mogło zakończyć się wynikiem hokejowym?

PIOTR PAWŁOWSKI, POMOCNIK ŁYSICY: - Wreszcie zagraliśmy w ofensywie, tak jak powinna drużyna, która przez cały sezon znajdowała się w czołówce tabeli. Trzy razy wpisaliśmy się na listę strzelców, a powinniśmy przynajmniej pięciokrotnie. Możemy być zadowoleni z tego, że nie pozwoliliśmy rywalowi wbić gola. W niektórych sytuacjach powinniśmy się chyba uderzyć w czoło, bo popełniliśmy szkolne błędy, których nie wypada robić.

Sobotni mecz okrasiłeś pięknym trafieniem. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego znalazłeś się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

- Cieszę się jak z każdej bramki. Ta smakuje wyjątkowo, bo w ostatnich pojedynkach futbolówka nie szukała mnie w polu karnym rywali, przy stałych fragmentach. Świetne dogranie Darka Kozubka sprawiło, że nie pozostało mi nic innego jak tylko dołożyć głowę i wpakować piłkę do siatki.

Przed Łysicą dwa spotkania: w środę starcie z Hetmanem Włoszczowa, którego stawką będzie awans do finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu świętokrzyskiego. W sobotę ostatni mecz w lidze. Do Bodzentyna przyjedzie zespół z Tarnowa. Będą kolejne 3 punkty na waszym koncie?

- Mam nadzieję i liczę na to, że nie będą to dwa ostatnie spotkania. Wierzę, że zagramy jeszcze jeden pojedynek, właśnie w finale PP. W lidze w rundzie wiosennej nie daliśmy tego, na co liczyli z pewnością nasi kibice.

Rozmawiał Rafał Roman

 

Kozubek dla lysicabodzentyn.futbolowo.pl - Chcemy udanie pożegnać się z kibicami.

SERWIS LYSICABODZENTYN.FUTBOLOWO.PL: Dla ciebie starcie przy Szczepaniaka to sentymentalny powrót do przeszłości. Wiele lat spędzonych w barwach kieleckiego klubu, okraszone bramką, która dała Koronie historyczny awans do Ekstraklasy.

DARIUSZ KOZUBEK, OBROŃCA ŁYSICY: - Mecz był otwarty, zarówno z jednej jak i drugiej strony. Przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było, że nie grozi nam spadek. Szans na pierwsze lub drugie miejsce w tabeli też już nie mieliśmy. Łysica i Korona znajdują się w czołówce, dlatego mecz mógł się podobać. Kibice nie mogli narzekać na poziom. Obie drużyny wypracowały sobie wiele sytuacji do zdobycia bramki. Po przerwie worek z golami się rozwiązał. Cieszymy się z tego, że sprawiliśmy sympatykom futbolu fajne widowisko. Dla mnie, chyba jak dla każdego młodego chłopaka, których wychował się na Koronie, gra na stadionie przy Szczepaniaka budzi zawsze spore emocje. Nie inaczej było i tym razem.

Mimo upływu lat Kozubek jak wino: im starszy tym lepszy. W kilku akcjach, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy zostałeś przesunięty z obrony do pomocy przypomniałeś się kieleckim fanom.

- Chwała gospodarzom obiektu, że mieliśmy możliwość gry na dobrze przygotowanym boisku. Na analizę meczu przyjdzie jeszcze czas, ale pierwsze wnioski musimy jak najszybciej wyciągnąć. Jeśli chcemy myśleć o zdobywaniu punktów, musimy poprawić grę w defensywie. Kiedy się rozluźniamy, popełniamy proste błędy. Chwała „Dymanowi” i szczęściu, że nie straciliśmy kilku bramek. Strzeliliśmy 3 i z tego możemy być zadowoleni.

Łysica z pewnością będzie chciała udanie pożegnać się z sezonem 2013/14.

- Przed zespołem dwa ostatnie akcenty. Ze strony władz klubu mamy nacisk by zdobyć Puchar na szczeblu okręgu. W ten sposób zrehabilitowalibyśmy się za nieudaną rundę wiosenną. Powoli myślimy już o tym. Tak, jak o spotkaniu z Unią, w którym chcemy godnie się pożegnać z kibicami.

Rozmawiał Rafał Roman

Były szef piłkarskiej centrali: Łysica nie grała catenaccio

SERWIS LYSICABODZENTYN.FUTBOLOWO.PL: Pół żartem, pół serio powiedział pan, że niektóre akcje w sobotnim meczu mogłoby trafić do kasety „Piłkarskie jaja”.

MICHAŁ LISTKIEWICZ, BYŁY PREZES PZPN, OBSERWATOR SĘDZIÓW W MECZU KORONA II - ŁYSICA: - Było to dziwne spotkanie. Wynik wskazuje bowiem na to, że Łysica była o klasę lepsza. Na boisku widać było jednak co innego. Dwa godne siebie zespoły, które miały mniej więcej tyle samo sytuacji. Równie dobrze mecz mógł zakończyć się rezultatem 5:5, 6:5 lub 6:3. Były i zabawne sytuacje kiedy golkiper gości chciał ratować piłkę opuszczającą boisko. Podał ją niechcący do przeciwnika, który miał przed sobą pustą bramkę, ale nie potrafił jej zmieścić między słupkami. To zdarza się najlepszym, także w Lidze Mistrzów czy Mistrzostwach Świata. Podobało mi się najbardziej to, że obie drużyny nie kalkulowały, zagrały ofensywnie. Dobrze przygotowane boisko i kameralny stadion, którego pamiętam jeszcze z dawnych czasów, kiedy Korona występowała jeszcze w I lidze. Kilku zawodników pokazało, że potrafią grać w piłkę. Widać było, że zarówno Łysica jak i Korona II nieprzypadkowo są w czołówce tabeli III ligi. Przynajmniej na podstawie sobotniego starcia.

Korona II to przede wszystkim młodość, Łysica doświadczenie. W kadrze zespołu z Bodzentyna roi się od piłkarzy z ligową przeszłością, nawet na poziomie Ekstraklasy.

- Było to widać na boisku. Pod względem doświadczenia i cwaniactwa Łysica była lepsza od gospodarzy. Piłkarze rezerw Korony wykazali się natomiast większą fantazją. Jestem przekonany, że goście sytuacje, które wypracowała sobie drużyna Sławomira Grzesika wykorzystaliby z zimną krwią. Swoje wykorzystali w sposób rasowy, a to charakteryzuje klasowe drużyny. Dobitnie pokazuje to ostatnia bramka. Skrzydłowy Łysicy złamał akcję do środka i uderzył piłkę w idealne miejsce, w które uderzyć powinien. Muszę pochwalić przyjezdnych, którzy nawet przy wyniku 3:0 nie spoczęli na laurach. Nie wybijali piłki w trybuny i nie grali catenaccio.

Postawa któregoś z zawodników przypadła panu do gustu najbardziej?

- Nie chciałbym nikogo wyróżniać indywidualnie. Faktem jest, że na największe brawa zasłużyli strzeli bramek. Wykazali się największym sprytem w polu karnym. Widać było, że są ograni na pewnym poziomie. Drzemie w nich spory potencjał. Mam natomiast nadzieję, że kilku młodych graczy w przyszłym sezonie znajdzie się w pierwszej drużynie Korony.

Rozmawiał Rafał Roman

{gallery}sport/koronaII_lysica{/gallery}